Komentarze pod kontrolą

16-06-2015

Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Delfi przeciwko Estonii po raz pierwszy wypowiedział się na temat odpowiedzialności pośredników internetowych za komentarze zamieszczane w sieci. i wzbudził ogromne kontrowersje.

Spółka Delfi jest właścicielem informacyjnego portalu, na którym pojawia się dziennie do 330 artykułów. Pod poszczególnymi tekstami internauci mogą publikować swoje komentarze (co nie wymaga rejestracji, a za podpis wystarczy pseudonim). Wpisy – ok. 10 tysięcy każdego dnia – są automatycznie filtrowane pod kątem wulgaryzmów, czytelnicy mogą też oznaczać te niewłaściwe, co skutkuje ich usuwaniem. Regulamin forum zawiera zapis, zgodnie z którym to autorzy komentarzy są odpowiedzialni za ich treść.

 

W styczniu 2006 r. na portalu ukazał się artykuł „SLK zniszczyła planowaną drogę lodową”. Był on krytyczny dla firmy zajmującej się publicznym transportem promowym między kontynentem i niektórymi estońskimi wyspami. W ciągu dwóch dni pod tekstem pojawiło się 185 komentarzy obraźliwych dla L. – większościowego udziałowca SLK i członka jej władz. Mężczyzna wystąpił o ich usunięcie i wypłatę 5 tys. koron (około 320 euro) zadośćuczynienia za szkody niemajątkowe. Gdy spełniono tylko część żądań (wykasowano sporne wpisy), L. wniósł pozew cywilny przeciwko Delfi. Sąd pierwszej instancji oddalił powództwo, uznając, że portal nie może być odpowiedzialny za komentarze internautów ani nie ma obowiązku ich monitoringu. Sąd apelacyjny przyjął inne stanowisko, uznając, że komentarze pod artykułem były wulgarne i wykraczały poza dozwoloną krytykę. Uznał również, że umieszczenie przez Delfi informacji, iż odpowiedzialność za wpisy ponoszą użytkownicy, oraz ograniczony system filtrowania treści były niewystarczające i nie zapewniały właściwej ochrony dóbr osobistych innych osób.

 

Spółka Delfi zwróciła się ze skargą do ETPC. W wyroku z 10 października 2013 r. strasburscy sędziowie uznali jednogłośnie, że nie doszło do naruszenia gwarancji swobody wypowiedzi. Trybunał przyznał, że należy oddzielić artykuł redagowany przez Delfi od komentarzy, jakie się pod nim znalazły. Artykuł był opracowany w zgodzie z wymogami rzetelności dziennikarskiej, miał jednak negatywny wydźwięk, a więc spółka mogła się spodziewać licznych nieprzychylnych komentarzy. Na tej podstawie powinna podjąć szczególne środki ochrony reputacji wskazanej w artykule osoby. W tym kontekście ETPC podkreślił, że portal był zainteresowany jak największą liczbą komentarzy, które napędzają ruch na stronie, co z kolei przekłada się na większy dochód z reklam.

 

Trybunał zauważył, że użytkownicy nie mieli możliwości ingerencji w treść umieszczanych komentarzy po ich opublikowaniu, nie mogli ich również usuwać. Tym samym dysponentem treści stawał się portal, który miał nad nimi kontrolę. Brak obowiązku rejestracji komentatorów połączony z postanowieniami regulaminu wyłączającymi odpowiedzialność Delfi znacząco ograniczał możliwość ochrony dóbr osobistych osób pokrzywdzonych wpisami. Osoba poszkodowana komentarzami miałaby trudności w identyfikacji ich autorów i wytoczeniu im powództwa.

 

Na kanwie spraw o ochronę praw autorskich (np. Sabam przeciwko Scarlet) Luksemburg uznał, że pośrednicy nie mają obowiązku uprzedniego filtrowania kontentu, gdyż może to prowadzić do usuwania nie tylko nielegalnych treści, lecz także tych społecznie pożytecznych. ETPC nie uwzględnił tego argumentu. Wyrok może skutecznie zniechęcić portale do umożliwiania komentowania treści. O ile duże serwisy informacyjne stać na moderację, dla małych portali czy też indywidualnych blogerów może to być spore obciążenie.

Dominika Bychawska-Siniarska

Całość wyroku

 

Tagi: